Siedzę
przy biurku i przeglądam zdjęcia. Kto by uwierzył, że minął już
rok? To chyba mój najwspanialszy rok. Nigdy nie przypuszczałabym,
że spotkam w życiu takich ludzi jak Mag. Gdyby nie ona, całe moje
życie byłoby jedną, wielką kupą niczego. No, a Ben... Ach, Ben
to inna bajka. O nim opowiadać mogłabym dniami i nocami. Wspaniały
człowiek, tak samo jak Robert. Mam sporo czasu. Dlaczego nie
opowiedzieć Ci wszystkiego?
Rok
wcześniej...
Nigdy
nie myślałam, że w kinie o północy będą takie pustki. A
zwłaszcza w Londynie. Siedziałam przed wejściem do sali numer
trzy, obok mnie czerwone fotele i stoliki. Gościu otworzył drzwi i
powiedział, że mogę już wejść.
Usiadłam
na idealnym miejscu. Nikogo innego nie było na sali, więc mogłam
wybrać gdzie chcę siedzieć. Minęło kilka minut, a światła
zaczęły gasnąć. Na ekranie pojawiła się pierwsza reklama.
- Siemka. -szepnął mi ktoś do ucha.
- Jezus, Maria! -wrzasnęłam i podskoczyłam na siedzeniu. -Odbiło
Ci, czy co?
Spojrzałam
na dziewczynę siedzącą obok. Miała blond włosy do ramion,
końcówki lekko zakręcone. Patrzyła się na mnie sowimi*,
niebieskimi oczami. Wyglądała na szczupłą.
- Zazwyczaj często to mi się zdarza... -przechyliła głowę. -Może
za dużo kofeiny...
Przewróciłam
oczami i spojrzałam z powrotem na ekran. Minęły już reklamy
produktów, zostały jeszcze zwiastuny innych filmów.
- Robert czy Benedict? -zapytała nieznajoma.
- Słucham? -spojrzałam na nią.
- No dla kogo tu przyszłaś. -podkuliła chude nogi. -Rozumiesz,
nie? Ja dla Roberta. Ale z niego ciacho.
Zaśmiałam
się, a następnie podałam jej rękę.
- Mary jestem.
Dziewczyna
uśmiechnęła się i chwyciła mnie za dłoń.
- Maggie.
Chwilę
nie rozmawiałyśmy oraz wspólnie patrzyłyśmy w ekran. Po chwili
odezwałam się ja.
- Benedict.
- Jest! -wrzasnęła Mag. - Masz szczęście!
Chciałam
właśnie coś powiedzieć, gdy uciszyła mnie machnięciem ręki.
- Zamknij twarz. Zaczyna się.
Dwie
godziny filmu zajęły nam na wrzeszczeniu „Uważaj za tobą!”,
„Benedict! Trzymaj się!” i „Ale z niego ciacho!”.
Dowiedziałam się również, że dziewczyna oglądała film przede
mną, w tej samej sali, a została po to by obejrzeć to po raz
drugi. Jak schowała się przed sprzątaczkami? Tego nie powiedziała
mi do dziś.
Maggie
mieszka całkiem niedaleko, bo całe dwie ulice dalej, dzięki czemu
wracałyśmy razem.
Wpadłam
do mojego wynajmowanego mieszkania i zamknęłam za sobą drzwi. Do
Londynu przyjechałam dwa dni temu z Polski, na cały rok.
Rzuciłam
torebkę na ziemię, a buty zdjęłam jednym kopnięciem. Podeszłam
do lustra i przyjrzałam się sobie uważnie. Miałam wtedy krótkie
włosy, teraz wychodzą mi za ramiona. Ciągle mam duże, brązowe
oczy i całkiem szerokie biodra. Maggie jest moim czystym
przeciwieństwem. Ja ciemne włosy, ona jasne. Ja grubsza, ona
chudsza. Ważne, że obie jesteśmy idiotkami.
Zaśmiałam
się i poszłam do kuchni. Podgrzałam wodę w czajniku, a po chwili
zrobiłam czarną herbatę. Gdy chwyciłam pełen kubek usłyszałam
dźwięk dzwonka. Kto normalny przychodzi do kogoś o drugiej w nocy?
Nieważne. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je szeroko. O mały włos
i wylałabym zawartość kubka.
Nie.
To tylko sen, Mary. Obudź się idiotko! - powtarzałam w głowię.
Zamknęłam na chwilę oczy, po czym znów je otworzyłam. Przede mną
-tak jak wcześniej- stali Benedict Cumberbatch i Robert Downey
Junior. Ledwie powstrzymałam się od pisku.
- Hej... -głos Benedicta zmiótł mnie z powierzchni ziemi. W
ostatnim momencie złapałam się wieszaka. -Przepraszam, że Cię
tak napadamy i podobne, ale zgubiłaś chyba coś...
Zza
pleców wyciągnął mały, srebrny łańcuszek z galopującym koniem
na przywieszce.
- O matulo! -odłożyłam kubek i chwyciłam naszyjnik. -Dziękuję
bardzo!
- Żaden problem. -uśmiechnął się Robert. -A wiesz może, gdzie
mieszka ta twoja przyjaciółeczka?
- Maggie? A co od niej chcecie?
- Właściwie to Rob chce. -odchrząknął Benedict. - Też coś
zostawiła w kinie.
- Ach... Mieszka dwie ulice dalej w bliźniaku z numerem 42.
Robert
uśmiechnął się na znak podziękowania, a następnie odszedł.
- To ja też będę szedł... -Benedict ukłonił się.
- Nie! -odchrząknęłam. -To znaczy, wejdź.
Aktor
uśmiechnął się, wytarł buty o wycieraczkę i wszedł do
mieszkania. Spojrzałam na naszyjnik w mojej dłoni. Jakim cudem
odczepił się od mojej szyi?
Cześć! Rozdział był naprawdę zarąbisty. Podobało mi się bardzo spotkanie Maggie i Mary. Bardzo ciekawa też była scena gdy Benedict i Robert przyszli do domu Mary. Coś czuję że będę często zaglądać na twój blog :)
OdpowiedzUsuńPozdrawia: Aisha
OŁ EM DŻI!
OdpowiedzUsuńLudzie, kocham wszystko w Twoim blogu <3
Szablon z Benem Robercikiem ^Q^ AWW... KOCHAM *-*
Twoje zdolności pisarskie sa bardzo dobre. Nie widziałam żadnych błędów, co jest wielkim plusem. Czcionka jest troszkę mała, jeśli mogłabyć powiększyć troszeczkę byłoby idealnie ^^
Od razu wciągnęłam się w fabułę!
I byłam taka zesrana, gdy przed nio stanął Benedict! *o*
Ja bym od razu zaczęła krzyczeć XD
Fajnie, że Mary nie jest taka "idealna" tylko taka zaokrąglona i prawdziwa ;3
A w Maggie od razu żem się zakochała ^.^ Taka zakręcona duszyczka!
Gratuluję pomysłu i lecę czytać następny rozdział! Będę tu często wpadać <3
Pozdrawiam, Sabatowa ^^
BŁAGAM, WYŁĄCZ WERYFIKACJĘ OBRAZKOWĄ ;-;