Ten rozdział miał być planowany na PO 12.08, ale jakoś tak wyszło, że dodam go szybciej. ._.
Komu mogę go dedykować? Myślę, że aktualny będzie dla Panny Sabatowej. Piszcie o błędach :)
_________________________________________________________________________
Komu mogę go dedykować? Myślę, że aktualny będzie dla Panny Sabatowej. Piszcie o błędach :)
_________________________________________________________________________
Sądzę,
że nie powinnam zanudzać Cię opowiadaniem, co robiłam po
przeczytaniu listu. Wiadomo, że skakałam po kanapie, po czym
położyłam się na niej i wdychałam perfumy Benedicta. No i
jeszcze piszczałam tak głośno, że pani Cook, moja sąsiadka,
zadzwoniła z pytaniem czy „Na pewno nie spadła na Ciebie
szafka?”.
Kilka
godzin później wybrałam się pozwiedzać miasto. Dzwoniłam do
Mag, ale oczywiście nie odebrała. Do uszu wsadziłam słuchawki i
włączyłam piosenki mojego idola, Michaela Jacksona. Spojrzałam na
zegarek w telefonie. Na wyświetlaczu widać było godzinę
dziesiątą.
- O matko! Jak późno! -powiedziałam do siebie i ruszyłam w stronę stojącej niedaleko taksówki.
- O matko! Jak późno! -powiedziałam do siebie i ruszyłam w stronę stojącej niedaleko taksówki.
Z
początku bałam się wsiąść, po tym jak przypomniałam sobie
pierwszy odcinek serialu „Sherlock”, ale przełamałam się i
wsiadłam do samochodu.
- Na North Gower Street poproszę. -powiedziałam, po czym zapięłam pas.
- Pod drzwi mieszkania Sherlocka? -zapytał kierowca ze śmiechem.
- Fajnie by było.
- Na North Gower Street poproszę. -powiedziałam, po czym zapięłam pas.
- Pod drzwi mieszkania Sherlocka? -zapytał kierowca ze śmiechem.
- Fajnie by było.
Kierowca
ruszył, a ja podczas drogi przyglądałam się Londynowi. Tyle
szczęśliwych ludzi w jednym miejscu!
Jazda
zajęła nam dwadzieścia minut. Zapłaciłam kierowcy odpowiednią
sumę, podziękowałam, po czym wyszłam z taksówki.
Przede
mną stały nienaruszone drzwi numer 221 B. Moim oczom rzuciła się
złota kołatka, która została ustawiona prosto. Zaśmiałam się i
podeszłam bliżej. Złapałam złoty uchwyt, po to by przekrzywić
go.
-
Mycroft jest w środku. -uśmiechnęłam się sama do siebie, po
przypomnieniu jednego z odcinków.
Wyciągnęłam
z kieszeni telefon, by zrobić zdjęcie drzwiom. Powoli wokół mnie
zaczynał zbierać się tłum, więc postanowiłam pójść dalej coś
zjeść. Ludzie zbili się w tak wielką kupę, iż przejście przez
nią zajęło mi z dobre dwadzieścia minut. Ciągle pod nosem
mruczałam „Przepraszam!”, na które i tak nie zwracano uwagi.
Gdy
zrobiłam dosłowne dwa kroki na luźnym chodniku, w kieszeni
zawibrował telefon, a z głośniczka dobiegła głośna muzyka z
piosenki „Leave Me Alone” Michaela Jacksona. Przewróciłam
oczami, wyciągnęłam urządzenie oraz spojrzałam na ekranik.
Pojawiło się tam zdjęcie Maggie, które zrobiłam z ukrycia
podczas oglądania filmu, a następnie jej prawdziwe imię – Nina.
Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-
Maggie, to ty? -zaczęłam. -Chyba nie wiesz co się u mnie działo!
Benedict był u mnie z Robertem, pytał się o Ciebie... A ty? Co ty
robiłaś, do cholery?! Dzwoniłam do Ciebie!
-
Cicho bądź. -przerwała mi. -Za półgodziny w Russel Square Park,
zrozumiano?
- No spoko. Postaram się jak najszybciej dojechać.
- No spoko. Postaram się jak najszybciej dojechać.
-
Tak trzymaj! -zaśmiała się. -Do zobaczenia, pa.
-
Pa.
~*~
Nina Wilde, niewysoka blondynka o błękitnych oczach, siedziała na jednej z ławek. Na sobie miała skórzaną, czarną kurtkę, sandałki oraz dżinsowe rurki. Pod kurtką zauważyłam szary podkoszulek. Wyglądała naprawdę ładnie, a ten strój podkreślał jej szczupłość. Aż bałam się podejść, ja taka dziewczyna, o centymetr wyższa ubrana w trampki, rurki i szarą bluzę przez głowę z Myszką Miki. W dodatku grubsza od niej o dziewięć kilo. Nie mówię, że byłam grubą babą, która wstydzi chodzić się w dwuczęściowym kostiumie, nie! Po prostu widać było pomiędzy nami sporą różnicę.
Moje ciemne włosy, wtedy ledwie wystające za linię szczęki,
uczesane niechlujnie, a jej idealnie spływały na ramiona. Jesteśmy
kompletnym przeciwieństwem!
Maggie zauważyła mnie, więc wstała, a następnie objęła
przyjaźnie.
- Mary! -krzyknęła. -To wszystko, co się tam wydarzyło, to
kompletna paranoja!
- Zdaję sobie sprawę! -potargałam włosy. -A co się u Ciebie
wydarzyło?
Usiadłyśmy na ławce, a Mag zaczęła swoją historię.
Dowiedziałam się, iż Robert nocował u niej, a gdy się obudziła
zobaczyła go w swojej kuchni, natomiast później dał jej swój
numer telefonu. Odwdzięczyłam się jej swoją historią.
- Zaraz, zaraz. -powiedziała, gdy skończyłam opowiadać. -Czyli,
że Benedict nie dał Ci swojego numeru?
- Tylko tą kartkę...
Nastała cisza. Zaczęłam układać sobie w głowie plan wydarzeń:
1. Aktorzy widzą nas w kinie i nie wychodzą.
2. Jakimś cudem mój naszyjnik „zlatuje” z mojej szyi.
3. Jakimś cudem Benedict i Robert pojawiają się w moim
mieszkaniu, mimo iż nie znają adresu.
4. Zaczyna padać, a aktor „przyszedł z buta”...
- Do jasnej cholery, Maggie! -krzyczę do przyjaciółki. -Oni to
ustawili!
- Że co? -zapytała wyraźnie zdezorientowana.
- W kinie zdjęli mi naszyjnik, a tobie wyciągnęli telefon z
kieszeni! Później śledzili nas! Każdy inny człowiek, gdybyśmy
coś zgubiły, zawołałby nas z powrotem do sali, tak?
- No, raczej tak...
- Dobra. Tylko, po co to zrobili?
- No, raczej tak...
- Dobra. Tylko, po co to zrobili?
Blondynka zaczęła się zastanawiać. Gdybym była chamska oraz
nietolerancyjna, powiedziałabym do niej coś w stylu: „O cudownie!
Blondi myśli, więc sobie poczekam!”, ale taka nie byłam i nie
jestem.
Podskoczyła na ławce, po czym podniosła się z niej. Zaczęła
chodzić w tę i z powrotem, później okrążyła też wszystkie
pobliskie drzewa. Aż zaczęłam zastanawiać się, czy ich
przypadkiem nie obsikała.
- Mam! -krzyknęła. -Może uważają, że jesteśmy ładne?
Wpadłam w taki śmiech, że wszyscy ludzie spojrzeli się na mnie jak na wariatkę.
Wpadłam w taki śmiech, że wszyscy ludzie spojrzeli się na mnie jak na wariatkę.
- Że ja... Benedict? OSZALAŁAŚ?! -złapałam się za głowę.
-Jasne, że w tobie się zakochał Rob, ale we mnie? Proszę Cię! O
ile dobrze pamiętam to zakochało się we mnie góra trzech
chłopaków!
- Nie gadaj, Mary!
- Nie gadaj, Mary!
- Dobra, zostawmy ten temat. -spojrzałam na zegarek w komórce.
-Będę się już zbierać. Dochodzi trzecia, a ja jeszcze śniadania
nie zjadłam.
Przytuliłam przyjaciółkę, a następnie
powędrowałam w stronę mojej kamieniczki ciągle myśląc o słowach
Maggie, „Może uważają, że jesteśmy ładne?”, jak i
Benedicta, „Bardzo ładnie Ci w tym swetrze”. A co jeśli Nina ma
rację?
Bosze ten rozdział jest świetny!!!! Nie znalazłam żadnych błędów, chociaż ja jestem raczej słaba z ortografii :/
OdpowiedzUsuńCzytając go miałam cały czas banana na twarzy.
Ciekawi mnie czy Rob i Benedict już wcześniej obserwowali Mag i Mary,
i jak ściągnęli ten naszyjnik O.o
Czekam z (nie)cierpliwością na kolejny rozdział.
Pozdrawiam: Aisha
Banana na twarzy? xD (mniam :3 )
UsuńWszystko w swoim czasie ^^
Jeśli chodzi o następny rozdział - dowiem się od Coldplay. ;)
OOOŁ EEEMMM DŻŻIII <33
OdpowiedzUsuńDedyk dla mnie? *O*
Jestem przeszczęśliwa ^^
Świetny rozdział.
Ty również wspaniale piszesz. Zgrabnie przechodzisz przez akcję, masz bogate słownictwo oraz ciekawe zwroty XD
Te o tym obsikiwaniu krzaków mnie rozwaliło XDD
Mało błędów. Bardzo mało, więc możesz się radować :3
Błędów pisemnych, takich językowych czy ortograficznch nie było, ale dużo interpunkcyjnych. Przecinki to zuo, nie przejmuj się ;.;
Oto masz te, które zauważyłam:
"- Zdaję sobie sprawę! -potargałam włosy. -A co się u Ciebie wydarzyło?"
Po drugim myślniku - wyraz "potargałam"- powinnaś dać dużą literę :3 To tak jakby odzielne zdanie, opisujące, co się dzieje, podczas dialogu :3
"[..] a gdy się obudziła zobaczyła go w swojej kuchni[..]" - Oddzielamy orzeczenia przecinkiem! :o
Powinien on znajdować sie między "obudziła" a "zobaczyła" ;3
" O ile dobrze pamiętam to zakochochało [..]"
Po "pamiętam" i "to" przecinek! Odzielamy, bo to.. No, tak jakby takie wtrącenie :x
"A co jeśli Nina ma rację?"
Pomiędzy "co" a "jeśli" oczywiście znak interpunkcyjny XDD
To na tyle c:
Jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej *o*
Mi się wydaje, że Rob i Benio uknuli coś nikczemnego, hehe :>
Ale na serio... Jak zdjęli ten naszyjnik? o-o
XD
Wykfalifikowani kiesoznkowcy.
No co?
DWAJ SZERLOKI XDD
Taa ;-;
Pozdrawiam! I z WIEEELKĄ cierpliwością czekam na więcej <33
Mam pytanie do Was!
Czy jesteście Heroskami? *o*
/Panna Sabatowa
O Dżizys! Wiedziałam, że będę miała błędy! xD
UsuńCzytając te przypomnienia, od razu sama dowiedziałam się, gdzie, co i jak jest źle xD
Hahaha xD "Wykfalifikowani kieszonkowcy." Hahahah xD Śmiechłam.
O Dżisys! Nie wierzę! No ba, że HEROSKA! *o* Córka Marsa, siostra Franka się zgłasza! :D
HYY! *o*
UsuńWitaj, ja jestem greczynką :3
Córka Zeusa!
I czekam na rozdział, bo inaczej wezwę tatusia -.-
Moje życie herosa jest skomplikowane: Jestem córką Marsa, ale uczęszczam do CHB *-*
UsuńA weź dziadka nasyłaj na Coldplay, bo to ona ma dodać następny rozdział! xD
O, wypraszam sobie! Heroska też jestem ;_; Córcia Ateny, chociaż nie zbyt poważna ze mnie osóbka :P Już ją coś wymyślę...
UsuńBardzo fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńLekko napisany, dowcipny i bez zbędnych wygibasów.
Jednak fajnie by było, gdybyś dodała więcej opisu otoczenia. uczuć dużo jest, to prawda, ale.. Czasem nawet króki opis ławki dodaje urok opowiadaniu ;)
Ogólnie nie mam żadnych zastrzeżeń.
Jestem ciekawa jednego, co miało znaczyć to wtrącenie z Sherlocka:
- Mycroft jest w środku. -uśmiechnęłam się sama do siebie, po przypomnieniu jednego z odcinków.
Który to był odcinek? o.o
I o co chodziło?
Cześć i powodzenia przy nowym rozdziale, Coldplay!
Postaram się dodać te opisy. Wiesz, niektórzy nie lubią ich, więc będę dawała jakieś takie małe ;)
UsuńZapomniałam, który to odcinek, ale chodziło o to, iż Sherlock z Watsonem wracali skądśtam, a przed drzwiami Sherlock zatrzymał się wściekły i powiedział "Mycroft jest w środku.". Powiedział tak, ponieważ tylko jego brat stawia kołatkę prosto, a Sherlock woli, gdy jest przekrzywiona. :D
Mam nadzieję, iż trochę Ci to coś mówi xD+