Dziękuję Wam bardzo za te miłe komentarze pod Liebster (...)! Nie odpisałam już na nie, ponieważ uznałam, iż podziękuję Wam tutaj! ^^
Dzięki!
Teraz macie wyczekiwany rozdział z mojej strony. Nie wiem jak tam Mrs. Dixon *geniusz zapomniał hasła do poprzedniego konta XD* doda rozdział, ale mojego Benia i Mary już macie! :)
Jeżeli Was to interesuje... Jestem dumną i najszczęśliwszą posiadaczką biografii Benedicta "Czas Zmian"! Już nie mogę doczekać się, aż zacznę czytać! <3
Zmieniłam też szablon :D Co wy na to?
No. A teraz rozdział z dedykacją dla Gdzie Mój Watson? :)
________________________________________________________
Po
godzinie ustalania ról, wyszłam z tego przeklętego teatru. Non
stop powtarzałam sobie w głowie ten moment. Kilka razy wpadłam na
jakichś przechodniów przepraszając ich za siebie. Zrobiło się
chłodno, więc szczelnie owinęłam szyję kolorowym szalem, który
podarował mi Bob z teatru. Po głowie zaczęła chodzić mi piosenka
Bring Me The Horizon „Empire”, przez co dodatkowo się
zdenerwowałam, gdyż nie mogłam przestać jej nucić.
O
mały włos i zapomniałabym, że kamienica ma drzwi, czyli –
wpadłabym na nie. W ostatniej chwili zatrzymałam się. Pan Hutcher,
którego miałam okazję już poznać, właściciel przezabawnego
yorka, zaczął się ze mnie śmiać. Uśmiechnęłam się do niego,
po czym przywitałam się. Nacisnęłam klamkę, dzięki czemu mogłam
wejść do kamienicy.
Po
męczącym wchodzeniu na najwyższe, piąte piętro wpadłam do
mojego mieszkanka numer siedemdziesiąt pięć. Znużona zdjęłam
botki, a następnie szal, który powiesiłam na wieszaku. Podreptałam
do kuchni i włączyłam czajnik. To miasto ma jakąś taką aurę,
która mówi ci „Zrób sobie herbatę!”. Poważnie!
Weszłam
do swojego pokoju i spojrzałam na półkę zawieszoną obok szafy,
na której postawione były wszystkie moje ukochane książki... To
naprawdę długa półka.
Rzuciłam
się na łóżko, po czym mój wzrok wylądował na jednym z tytułów
„Złodziej Pioruna”. Uśmiechnęłam się, a następnie
spojrzałam dokładniej. Zauważyłam kurz na półce. Wstałam i
skierowałam się pod mebel. Wyciągnęłam rękę w jego stronie....
Lecz... Co za pech. Nie dosięgałam. Jęknęłam, gdyż musiałam
poczłapać do jadalni po krzesło.
Po
chwili stałam na krześle i ściągałam pojedynczo książki. Było
to złym pomysłem, ponieważ stało na niej trzydzieści dziewięć
książek, z czego tylko cztery jeszcze nieprzeczytane.
Zdążyłam
zdjąć sześć i usłyszałam dzwonek do drzwi. Jęknęłam bardzo
głośno, po czym wywlokłam swoje ciało do holu. Jednym machnięciem
ręki nacisnęłam na klamkę, a drzwi się otworzyły. Moim oczom
ukazała się uśmiechnięta (Jezus! Mdleje) twarz Benedicta. Ten
człowiek często mnie nawiedzał.
-
Serio, stary? Nie masz przyjaciół, że ciągle tu przyłazisz?
-zapytałam i zaśmiałam się. -Wchodź. Pomożesz mi.
-
Jakie miłe słowa przywitania! -Wyszczerzył zęby, po czym udał
się za mną do pokoju.
Znów
weszłam na krzesło, które lekko się zachybotało. Aktor od razu
zrozumiał, że pomoże mi w zdejmowani książek, więc podawałam
mu wszystkie, a on odkładał je na łóżko.
Dzięki
temu szybko zdjęłam te trzydzieści dziewięć książek.
Przyjrzałam się przez chwilę meblowi, po czym skierowałam wzrok w
stronę Benedicta.
-
Mogłabym cię wykorzystać? -zapytałam i położyłam ręce na
biodrach.
-
Zawsze możesz mnie wykorzystać. -powiedział, po czym ruszył
brwiami.
- To
brzmi... To jest zboczone, Benedictcie.
Mężczyzna
zaśmiał się swym dźwięcznym głosem.
- O
to mi chodziło, Mary.
Wytknęłam
mu język.
- A
do czego chcesz mnie wykorzystać? -zapytał, gdy już się uspokoił.
-
Mógłbyś przynieść mi ścierkę do kurzu? Powinna być obok
telewizora w salonie. Proszę?
-
Już idę.
Aktor
zdjął swoją skórzaną kurtkę, w tym samym czasie napinając
swoje mięśnie. Szczerze? O mało co nie spadłam z krzesła.
-
Ej? Wszystko okej? -zapytał, gdy to zauważył.
-
Tak, tak. Straciłam tylko równowagę. -Uśmiechnęłam się
szeroko.
Ben
powoli wyszedł z pokoju. Odetchnęłam z ulgą.
W
tym momencie chciałam zejść z krzesła... Ups. Co za pech! Noga
krzesła przesunęła się lekko w prawo i wpadła w małą dziurę
pomiędzy panelami. Szybko oraz bardzo boleśnie upadłam na podłogę.
Jęknęłam
głośno, a temu towarzyszył mi tupot butów Benedicta.
-
Mary! Żyjesz?! -krzyknął z daleka.
-
Żyć żyję... -jęknęłam, a w tym samym czasie poczułam okropny
ból w lewym nadgarstku, którym „zamortyzowałam” upadek. -Nie
wiem jak moja ręka.
Aktor
pochylił się nade mną tak, że widziałam doskonale jego twarz...
Tylko do góry nogami. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
-
Mogę cię wykorzystać?
Pięknooki
zaśmiał się.
- W
jakim znaczeniu?
- Po
pierwsze. W holu, na wieszaku, wisi mój szal. Przyniósłbyś go i
owinął tak, by moja ręka mogła się na czymś oprzeć?
Kiwnął
głową, po czym ruszył tam, gdzie poprosiłam.
Po
minucie wrócił. Podniosłam się do pozycji siedzącej, a Benedict
owinął szal, dzięki czemu moja ręka mniej bolała.
- A
druga sprawa? -zapytał aktor.
-
Zawiózłbyś mnie do szpitala? Chyba złamałam rękę.
*o*
OdpowiedzUsuńDostałam dedyka <3 Dziękuję!
Ach, chciałabym zwrócić uwagę jedną, gdyż jestem dużą fanką i mnie to lekko razi: Pisze się "Bring Me The Horizon". A nie "Bring Me The Horizone".
Ale wracajmy do rzeczy, którą jest opowiadanie.
Rozdział niesamowicie uroczy, pełny tak zwanego "fluffu". Idealne określenia na Benedicta, jednak mogłaby go mniej "uidealniać". Mogłabyś dodać kilka elementów, które by pokazywały, że jednak ma wady.
Dla mnie to trudne to wyobrażenia sobie, że Benedict puka do mnie do drzwi, że jest ze mną w domu, w pomieszczeniu, że w ogóle go na żywo widzę, jak ta Mary nie mdleje? :o
I tak rozkazywać Benowi *-* Musiało się to cudownie pisać, ci powiem.
Ach, ale lubię sobie ponarzekać, więc powytykam błędy, które radzę poprawić. Jeżeli Wam to nie przeszkadza, będę to robić w każdym rozdziale...
W ostatnim zdaniu jest błąd "Zawiózłbyś" powinno się pisać razem.
Moim zdaniem powinnaś dodawać więcej opisów. Nie tylko "zapytał, powiedziała, odparł", tylko co robiła podczas tego. "Poprawiała włosy, drapał się po obojczyku, po nadgarstku.." chyba wiesz, o co mi chodzi.
Mimo tego wszystkiego bardzo mi się podoba ten blog, naprawdę c:
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
Aha!
Chciałabym powiedzieć, że ten szablon jest cudowny. Ma bardzo ładne kolory i całkiem pasuje do tematu.
Ale ja nadal czekam na ten "kwiecisty" z Benem i Jr <3
Oooo! Kurde! Druga Sabatowa się znalazła XD
UsuńJeżeli chodzi o BMTH... Cholerka! Zawsze pisze ten sam błąd. Powtarzałam sobie: Nie pisz E, nie pisz E... I napisałam ;-;
Zazwyczaj wstawiam te różne opisy... Staram się jak najbardziej... Co do tych wad. Spokojnie XD To dopiero dziesiąty rozdział :D
Jeżeli chodzi o 'kwiecisty' szablon... Lean nie przyjęła mojego zamówienia, a mi trudno zamówić u jakichś innych szabloniarek... Muszę poczekać, aż coś znajdę ;)
Rozdział świetny. Biedna Mary a Benio na się pewno bardzo przejął. Lubię bardzo czytać ten blog lecz ciągle mnie razi to że rozdziały są takie krótkie(za szybko się kończą).
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że nie zagłosowałam w ankiecie. Oczywiście czytam waszego bloga.
Czekam z niecierpliwością: Aisha
Dziękuję ^^
UsuńWiesz co? Staram się pisać je, tak, by były jak najdłuższe, ale: albo mam mało czasu, albo za mało weny ._. Postaramy się, by były dłuższe ^^