wtorek, 14 października 2014

Rozdział 10 *Mary*

Cześć kochani! Już tak was dużo *o*
Dziękuję Wam bardzo za te miłe komentarze pod Liebster (...)! Nie odpisałam już na nie, ponieważ uznałam, iż podziękuję Wam tutaj! ^^
Dzięki!
Teraz macie wyczekiwany rozdział z mojej strony. Nie wiem jak tam Mrs. Dixon *geniusz zapomniał hasła do poprzedniego konta XD* doda rozdział, ale mojego Benia i Mary już macie! :)
Jeżeli Was to interesuje... Jestem dumną i najszczęśliwszą posiadaczką biografii Benedicta "Czas Zmian"! Już nie mogę doczekać się, aż zacznę czytać! <3
Zmieniłam też szablon :D Co wy na to?
No. A teraz rozdział z dedykacją dla Gdzie Mój Watson? :)
________________________________________________________


    Po godzinie ustalania ról, wyszłam z tego przeklętego teatru. Non stop powtarzałam sobie w głowie ten moment. Kilka razy wpadłam na jakichś przechodniów przepraszając ich za siebie. Zrobiło się chłodno, więc szczelnie owinęłam szyję kolorowym szalem, który podarował mi Bob z teatru. Po głowie zaczęła chodzić mi piosenka Bring Me The Horizon „Empire”, przez co dodatkowo się zdenerwowałam, gdyż nie mogłam przestać jej nucić.
    O mały włos i zapomniałabym, że kamienica ma drzwi, czyli – wpadłabym na nie. W ostatniej chwili zatrzymałam się. Pan Hutcher, którego miałam okazję już poznać, właściciel przezabawnego yorka, zaczął się ze mnie śmiać. Uśmiechnęłam się do niego, po czym przywitałam się. Nacisnęłam klamkę, dzięki czemu mogłam wejść do kamienicy.
    Po męczącym wchodzeniu na najwyższe, piąte piętro wpadłam do mojego mieszkanka numer siedemdziesiąt pięć. Znużona zdjęłam botki, a następnie szal, który powiesiłam na wieszaku. Podreptałam do kuchni i włączyłam czajnik. To miasto ma jakąś taką aurę, która mówi ci „Zrób sobie herbatę!”. Poważnie!
    Weszłam do swojego pokoju i spojrzałam na półkę zawieszoną obok szafy, na której postawione były wszystkie moje ukochane książki... To naprawdę długa półka.
Rzuciłam się na łóżko, po czym mój wzrok wylądował na jednym z tytułów „Złodziej Pioruna”. Uśmiechnęłam się, a następnie spojrzałam dokładniej. Zauważyłam kurz na półce. Wstałam i skierowałam się pod mebel. Wyciągnęłam rękę w jego stronie.... Lecz... Co za pech. Nie dosięgałam. Jęknęłam, gdyż musiałam poczłapać do jadalni po krzesło.
    Po chwili stałam na krześle i ściągałam pojedynczo książki. Było to złym pomysłem, ponieważ stało na niej trzydzieści dziewięć książek, z czego tylko cztery jeszcze nieprzeczytane.
    Zdążyłam zdjąć sześć i usłyszałam dzwonek do drzwi. Jęknęłam bardzo głośno, po czym wywlokłam swoje ciało do holu. Jednym machnięciem ręki nacisnęłam na klamkę, a drzwi się otworzyły. Moim oczom ukazała się uśmiechnięta (Jezus! Mdleje) twarz Benedicta. Ten człowiek często mnie nawiedzał.
- Serio, stary? Nie masz przyjaciół, że ciągle tu przyłazisz? -zapytałam i zaśmiałam się. -Wchodź. Pomożesz mi.
- Jakie miłe słowa przywitania! -Wyszczerzył zęby, po czym udał się za mną do pokoju.
Znów weszłam na krzesło, które lekko się zachybotało. Aktor od razu zrozumiał, że pomoże mi w zdejmowani książek, więc podawałam mu wszystkie, a on odkładał je na łóżko.
Dzięki temu szybko zdjęłam te trzydzieści dziewięć książek. Przyjrzałam się przez chwilę meblowi, po czym skierowałam wzrok w stronę Benedicta.
- Mogłabym cię wykorzystać? -zapytałam i położyłam ręce na biodrach.
- Zawsze możesz mnie wykorzystać. -powiedział, po czym ruszył brwiami.
- To brzmi... To jest zboczone, Benedictcie.
Mężczyzna zaśmiał się swym dźwięcznym głosem.
- O to mi chodziło, Mary.
Wytknęłam mu język.
- A do czego chcesz mnie wykorzystać? -zapytał, gdy już się uspokoił.
- Mógłbyś przynieść mi ścierkę do kurzu? Powinna być obok telewizora w salonie. Proszę?
- Już idę.
Aktor zdjął swoją skórzaną kurtkę, w tym samym czasie napinając swoje mięśnie. Szczerze? O mało co nie spadłam z krzesła.
- Ej? Wszystko okej? -zapytał, gdy to zauważył.
- Tak, tak. Straciłam tylko równowagę. -Uśmiechnęłam się szeroko.
Ben powoli wyszedł z pokoju. Odetchnęłam z ulgą.
    W tym momencie chciałam zejść z krzesła... Ups. Co za pech! Noga krzesła przesunęła się lekko w prawo i wpadła w małą dziurę pomiędzy panelami. Szybko oraz bardzo boleśnie upadłam na podłogę.
Jęknęłam głośno, a temu towarzyszył mi tupot butów Benedicta.
- Mary! Żyjesz?! -krzyknął z daleka.
- Żyć żyję... -jęknęłam, a w tym samym czasie poczułam okropny ból w lewym nadgarstku, którym „zamortyzowałam” upadek. -Nie wiem jak moja ręka.
Aktor pochylił się nade mną tak, że widziałam doskonale jego twarz... Tylko do góry nogami. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Mogę cię wykorzystać?
Pięknooki zaśmiał się.
- W jakim znaczeniu?
- Po pierwsze. W holu, na wieszaku, wisi mój szal. Przyniósłbyś go i owinął tak, by moja ręka mogła się na czymś oprzeć?
Kiwnął głową, po czym ruszył tam, gdzie poprosiłam.
Po minucie wrócił. Podniosłam się do pozycji siedzącej, a Benedict owinął szal, dzięki czemu moja ręka mniej bolała.
- A druga sprawa? -zapytał aktor.
- Zawiózłbyś mnie do szpitala? Chyba złamałam rękę.

4 komentarze:

  1. *o*
    Dostałam dedyka <3 Dziękuję!
    Ach, chciałabym zwrócić uwagę jedną, gdyż jestem dużą fanką i mnie to lekko razi: Pisze się "Bring Me The Horizon". A nie "Bring Me The Horizone".
    Ale wracajmy do rzeczy, którą jest opowiadanie.
    Rozdział niesamowicie uroczy, pełny tak zwanego "fluffu". Idealne określenia na Benedicta, jednak mogłaby go mniej "uidealniać". Mogłabyś dodać kilka elementów, które by pokazywały, że jednak ma wady.
    Dla mnie to trudne to wyobrażenia sobie, że Benedict puka do mnie do drzwi, że jest ze mną w domu, w pomieszczeniu, że w ogóle go na żywo widzę, jak ta Mary nie mdleje? :o
    I tak rozkazywać Benowi *-* Musiało się to cudownie pisać, ci powiem.
    Ach, ale lubię sobie ponarzekać, więc powytykam błędy, które radzę poprawić. Jeżeli Wam to nie przeszkadza, będę to robić w każdym rozdziale...
    W ostatnim zdaniu jest błąd "Zawiózłbyś" powinno się pisać razem.
    Moim zdaniem powinnaś dodawać więcej opisów. Nie tylko "zapytał, powiedziała, odparł", tylko co robiła podczas tego. "Poprawiała włosy, drapał się po obojczyku, po nadgarstku.." chyba wiesz, o co mi chodzi.
    Mimo tego wszystkiego bardzo mi się podoba ten blog, naprawdę c:
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    Aha!
    Chciałabym powiedzieć, że ten szablon jest cudowny. Ma bardzo ładne kolory i całkiem pasuje do tematu.
    Ale ja nadal czekam na ten "kwiecisty" z Benem i Jr <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo! Kurde! Druga Sabatowa się znalazła XD
      Jeżeli chodzi o BMTH... Cholerka! Zawsze pisze ten sam błąd. Powtarzałam sobie: Nie pisz E, nie pisz E... I napisałam ;-;
      Zazwyczaj wstawiam te różne opisy... Staram się jak najbardziej... Co do tych wad. Spokojnie XD To dopiero dziesiąty rozdział :D
      Jeżeli chodzi o 'kwiecisty' szablon... Lean nie przyjęła mojego zamówienia, a mi trudno zamówić u jakichś innych szabloniarek... Muszę poczekać, aż coś znajdę ;)

      Usuń
  2. Rozdział świetny. Biedna Mary a Benio na się pewno bardzo przejął. Lubię bardzo czytać ten blog lecz ciągle mnie razi to że rozdziały są takie krótkie(za szybko się kończą).

    Przepraszam że nie zagłosowałam w ankiecie. Oczywiście czytam waszego bloga.

    Czekam z niecierpliwością: Aisha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      Wiesz co? Staram się pisać je, tak, by były jak najdłuższe, ale: albo mam mało czasu, albo za mało weny ._. Postaramy się, by były dłuższe ^^

      Usuń